środa, 12 lutego 2014

Zabawki z kartonu

Przez długi czas moja internetowa fascynacja nie obejmowała blogów. Czytałam dużo różnych artykułów, zaglądałam na strony, szukałam ciekawostek, pomysłów na życie, wakacje, zabawy. Przez pewien czas informacje na różnych portalach były ciekawe, z czasem jednak miałam wrażenie, że jak w gazetach wydawanych co miesiąc, wszystko jest na jedno kopyto. Po roku zatacza krąg. Postanowienia noworoczne, stroje na karnawał, wiosenne nowalijki, święta, chudniemy przed latem, olejki do opalania, stroje kąpielowe, przepisy na grzyby, środki na przeziębienie, jak nie przytyć zimą, święta, stroje na sylwestra  i od początku. Niby życie, ale jakoś tak konsumpcyjnie.
Pewnego razu natknęłam się na blog Lasche i tak się zaczęło moje blogowe odkrycie. Zupełnie inny świat, choć przecież taki sam. Inne podejście, inne priorytety. Z każdym nowym postem otwierałam szeroko oczy. Początkowo ogarnęły mnie wielgachne wyrzuty sumienia, że nie jestem tak kreatywną i wspaniałą matką, że nie umiem (a nawet czasem nie chcę) bawić się z własnymi dziećmi. Później jednak odrzuciłam kompleksy na bok. W końcu to przecież tylko od nas zależy jakie będziemy. Zaczęłam wykorzystywać niektóre pomysły Lasche, a także szukać nowych, bardziej dostosowanych do naszych zainteresowań. Szukałam nowych blogów, nowych pomysłowych mam. Szalonych kobiet, które nawet zwykłe codzienne zmywanie potrafią zamienić  w bajkową przygodę pełną wiedzy i magii. I znalazłam ich całe mnóstwo. Nie wiem skąd biorą natchnienie, skąd te głowy pełne pomysłów, skąd pasja i nienasycona ciekawość. Ale dziękuję Wam wszystkim z całego serca. Dzięki nim zaczęło być u nas ciekawiej. I nie tylko dla dzieci, ale też dla nas. Może nie zawsze tak jest i oczywiście bywają u nas dni pełne nudy i zniechęcenia, ale jest nadzieja i co najważniejsze wiele możliwości na poprawę.
Własnoręcznie wykonane zabawki cieszą najbardziej. Niby każdy o tym wie, ale jednak nie dowierza. Zdolności plastycznych nie posiadam, ale coś tam jednak potrafię. Wspólnymi rodzinnymi siłami, w przemiłej atmosferze, za sprawą blogowych inspiracji (niestety dawno to było i nie pamiętam źródła) stworzyliśmy własną wersję akwarium z tektury. I nie tylko. Zdjęcia są z zeszłego roku, ale "zabawka" przetrwała naprawdę długo, jak na poziom eksploatacji. Wszystko jeździło góra dół, na wełnianych sznurkach. Do dziś znajduję pojedyncze części. A i dla klocków znalazło się miejsce.





Tutaj druga możliwość, kartonowa zjeżdżalnia zrobiona z pudełka po zabawkach i przeciętych rurek po ręcznikach papierowych. Zapewniam, że pisku i radości wystarczyło na długie godziny. 


Nie liczę już modeli pociągów, które zostały zrobione z papieru. Niestety nie mam zdjęć, ale obiecuję się w przyszłości poprawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz