poniedziałek, 3 lutego 2014

Babska przyjaźń

Nie ma to jak przyjaciółki. 
Mój mąż ma mnóstwo zalet i nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale bez przyjaciółek bym zwariowała. Choćby starał się jak może nigdy mnie do końca nie zrozumie. Obce są mu dylematy: jaki szampon (łysy jest), jaki krem (nie używa), o lakierze do paznokci nie wspomnę. Na słowa "nie mam co na siebie włożyć" dostaje gęsiej skórki i zaczyna śpiewać głupawe pioseneczki, które NAPRAWDĘ nie pomagają. Nie pomoże w wyborze sukienki... wróć... oczywiście, że pomoże, wybierze tę z największym dekoltem, w której w obecnej aurze zamarzną mi cycki, albo powie nic nie wnoszące do sprawy (aczkolwiek miłe) "Kochanie we wszystkim wyglądasz pięknie". Nie rozumie dlaczego kupiłam cudne, bajeranckie szpilki skoro trochę mnie cisną. No jak to! Bo boskie były! Absolutnie musiałam je mieć. I nie potrafi docenić tej wiekopomnej chwili, w której nie kupiłam pięknych spodni przecenionych na 49 zł, bo źle na mnie leżały. Sama nie wiem skąd u mnie ten rozsądek, a nie standardowe: "schudnę do nich". 
Przyjaciółka. Ta pewność, że mogę zawsze zadzwonić i stękać w słuchawkę, bo ON mnie nie rozumie, albo mam doła egzystencjalnego. Ględzić o kieckach, odchudzaniu, które nigdy się nie udaje, butach, za drogich albo za małych, dzieciach, kochanych ponad wszystko, ale jednak bałaganiących i czasem wkurzający, domu, gotowaniu i tysiącu innych sprawach. Rozmowa z kimś, kto myśli podobnie, kto zauważa szczegóły, niuanse nie do wychwycenia, kto pogłaszcze kiedy trzeba, a nawet da kopa w tyłek. Bez tego trudno zachować zdrowie psychiczne. Przynajmniej ja nie potrafię. Wieczór z przyjaciółką jest dla mnie niczym weekend w spa. Relaks, mnóstwo śmiechu, pełna swoboda, mała sesja terapeutyczna. Wracam potem do domu odświeżona, radosna z nowymi siłami, bez miliona wymyślonych problemów w głowie.
Z biegiem czasu nasze spotkania uległy zmianie. Kiedyś, w czasach szkolnych, z moją najlepszą przyjaciółką znikałyśmy w kuchni i piekłyśmy słodkości. Nikt nie miał tam wtedy wstępu. Snułyśmy daleko wybiegające plany o mieszkaniu w jednym domu. Ona na górze, ja na dole, a może odwrotnie? Pamięć mnie już zawodzi. O wielkiej choince na święta, która przechodziłaby przez dziurę w suficie. Wymyślałyśmy mężów, dzieci, pracę. Albo spacerowałyśmy. Godzinami. Lub robiłyśmy pikniki na łonie natury, bawiłyśmy się, rysowałyśmy. Zawsze było jakieś zajęcie, zero nudy. Zdarzały się oczywiście kłótnie, po których następowało milczące obrażanie. Pamiętam, że po kilku dniach, gdy emocje opadły bez zbędnych ceregieli wracałyśmy do stanu normalnego. Teraz, gdy każda z nas ma swoją, trochę już rozbudowaną rodzinę i nie mieszkamy we wspólnym domu, pozostały telefony, spotkania z całą gromadką lub dezercje, gdy wybywamy do kawiarni na kawę tylko we dwie. Choć nie widzimy się już codziennie, wiem, że wystarczy jeden telefon i możemy na siebie liczyć.
Przyjaźnię się też z innymi dziewczynami. Nasze wspólne spotkania są przepełnione śmiechem, gotowaniem, jedzeniem, tańcem, szaloną zabawą, a czasem wspólnymi łzami wzruszenia. Prócz tradycyjnych "domówek" mamy własną małą tradycję. Co roku wyjeżdżamy na jeden dzień pojeździć na drezynach. To dzień totalnej euforii, zero gadania o problemach w pracy, tylko śmiech, głupoty, śpiewy i niesamowicie ciężkie machanie dźwignią w drezynie. Może dla mężczyzn to bułka z masłem, ale kobiety mają zdecydowanie mniej pary w rękach. Umęczymy się strasznie, nawyzywamy "kto to wymyślił", nabijemy sobie siniaki, zjemy pyszną kiełbaskę upieczoną na ognisku, spalimy sobie tradycyjnie twarze wiosennym słońcem, a potem brudne, spocone, ale szczęśliwe będziemy przysypiać w autobusie powrotnym. 
Już nie mogę się doczekać maja.

4 komentarze:

  1. Ech. Tak mam daleko do większości przyjaciółek... :(
    Posmucę się teraz na tę okoliczność.

    OdpowiedzUsuń
  2. jedną ukochaną też mam daleko, właśnie wczoraj obie się telefonicznie smuciłyśmy
    Najważniejsze jednak, że są.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jak mi się ten wpis spodobał. Lubię Cię, czytać, wiesz? Za humor, za ciepło, za styl.

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje i przytulam ciepło

    OdpowiedzUsuń