poniedziałek, 17 lutego 2014

Zapomniane Lisewo

Zaczęło się od wrześniowej wizyty w Muzeum Kolejnictwa w Warszawie. Samo Muzeum to prawdziwa gratka dla pociągowych zapaleńców. Cudowne miejsce z mniej cudowną panią, która od wejścia mruczy, żeby niczego nie dotykać. Na pewno jeszcze do niego wrócimy, by w spokoju wszystko pooglądać. Pewnie też więcej o nim napiszę,  ale nie tym razem.
W Muzeum kupiliśmy książkę Romana Witkowskiego "Koleje Wąskotorowe na Żuławach". Nuncjusz, wielki fan wszystkiego co na torach zamęczał nas przez całą drogę powrotną oglądaniem zdjęć i głaskał książkę z namaszczeniem. Eksploatował również jadącego z nami wujka, byłego kolejarza i wypytywał o wszystkie szczegóły. Jako, że mieszkamy na Żuławach, pomyślałam, że taka książka będzie świetną okazją do poznania otaczających nas terenów. Nie mogłam nawet przypuszczać w co się pakujemy.

Ziarno zostało zasiane. Sama jestem sobie winna. Od razu następnego dnia Nuncjusz zasiadł do zgłębiania wiedzy książkowej. Jako, że czytać dopiero się uczy, wymagał asystowania. Początkowo zmienialiśmy się nawzajem z mężem. Nie powiem, było to interesujące, szczególnie, że w niektórych miejscach byłam osobiście, choć nigdy nie zwracałam na nie szczególnej uwagi. Teraz miało się to zmienić. 
Książka opisuje historię Gdańskiej Kolei Dojazdowej, powstawanie żuławskich wąskotorówek, ich funkcjonowanie, trasy, tabor, infrastrukturę, a także niestety likwidację. Można w niej znaleźć mnóstwo fotografii, szkiców, map, tabel, a nawet starych rozkładów jazdy. Historia zamknięta na czarno białych zdjęciach, ale też i ta, której możemy dotknąć na żywo, choć czasem niestety w kawałkach. Czytanie to dla Nuncjusza było jednak za mało. 
Rozpoczęły się długie rodzinne rozmowy z seniorami rodu. Wspomnienia z dzieciństwa, anegdotki. Wypytywanie wujków, ciotek i wszystkich którzy mogli jeździć wąskotorówką.  Dla nas była to okazja by poznać rodzinne dzieje, historie, które jakoś dotąd nie wypłynęły na światło dzienne. Zmieniły się rozmowy przy stole, wspominano dawne czasy, dziadków, prababcie. Porównywaliśmy drogę do szkoły i samą szkołę oraz dzieciństwo kiedyś i dziś. Przy okazji wypłynęła historia jakoby kiedyś Wisła wylała na tyle, że w lisewskim Kościele św. Mikołaja woda sięgała powyżej metra. Na kościele ponoć jest oznaczenie stanu wody, ale nam nie udało się go odnaleźć. Przeglądając wczoraj książkę w poszukiwaniu informacji (dotychczas nie przeczytałam jej w całości, bo techniczne szczegóły mnie przerażają), i natknęłam się na taką informację:

"Wycofując się w marcu 1945 r. wojska Wehrmachtu zniszczyły mosty i wiadukty by utrudnić przeciwnikowi zajęcie obszaru Żuław Wiślanych. Jednak już 11 marca Armia Czerwona przedarła się przez Nogat i zdobyła miasteczko Nowy Staw. W tej sytuacji saperzy armii hitlerowskiej wysadzili w powietrze wały ochronne i śluzy m.in. koło Rothebude (Stróża k/Kiezmarka) co spowodowało, że w ciągu kilkunastu godzin znaczna część obszaru Żuław znalazła się pod wodą. Zatopieniu uległo 140 000 ha gruntów." 

Autor pisze, że warsztaty w Lisewie zostały zalane do wysokości 120 cm. Sprawa została więc wyjaśniona i sama jestem zaskoczona jak mnie cieszy odnalezienie tej informacji. 

Wkrótce jednak historie i opowieści nie wystarczyły. Nuncjusz musiał zobaczyć wszystko na własne oczy.
I tak zaczęło się tropienie pozostałości po wąskotorówkach. Na pierwszy ogień poszło Lisewo. Nuncjusz zarządził wyprawę odkrywczą. Obowiązki pierwszego przybocznego, szofera oraz tragarza objął Mąż. Wyposażeni w książkę, aparat, auto oraz prowiant, wyruszyli w chaszcze i błoto. Jako, że w książce mapy i szkice są niezwykle dokładne, zadanie mieli ułatwione. 
Lisewo to duża wieś w województwie pomorskim, w powiecie malborskim. Kiedyś były tam warsztaty naprawcze wąskotorówek, wieża ciśnień, obrotnica do obracania motowozów. Zresztą, co ja się będę historycznie rozpisywać. Zobaczcie zdjęcia jak było kiedyś, a jak jest teraz.

 Lisewo Malborskie, Rok 1991.


Obecnie

Ciekawostką jest, że Parowóz PX48-1741 widoczny na zdjęciu, po likwidacji lokomotywowni, na krótko trafił do Krośniewic, a potem został sprzedany na Wyspy Cooka. Tutaj cała historia.


Było



Obecnie


























   

                                                                                                                                 Rok 1996, Lxd2-243 z długim składem. Fot. M. Malczewski





Obecnie




 Rok 1989, Manewry Px48-1741 na stacji Lisewo. fot. M. Malczewski





Obecnie





Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam do obejrzenia filmiku o makiecie modułowej, którą wykonał pan Andrzej Sadłowski.

Muszę powiedzieć, że dla Nuncjusza zobaczenie ruin było trudnym przeżyciem. Ciągłe pytania dlaczego rozebrali, dlaczego zlikwidowali. Wściekłość i złość na ludzi, którzy wykradli tory, zniszczyli budynki. Niezrozumienie dlaczego tak musi być, czemu nowe i szybsze jest lepsze. Przecież mogłyby istnieć obok siebie. Widzę jak kocha te pociągi całym dziecięcym sercem, jak chłonie wszystko na ich temat, jak rozbudza ciekawość w młodszym bracie. Marzy, że kiedy będzie dorosły wszystko odbuduje. 
Serducho mnie boli. Syn jest coraz starszy i powoli odkrywa, że świat to nie tylko zabawa, radość i miłość. Nie sądziłam, że będzie mi tak trudno patrzeć na jego rozczarowania i smutki. Sama zaczynam tęsknić i żałować nieodwracalnych zmian.
Chyba na starość robię się sentymentalna.


2 komentarze:

  1. Mieć pasję to jest to.

    A znacie już to hasło 'Stańczyki most' ?

    OdpowiedzUsuń