piątek, 10 stycznia 2014

Małe podróże - Pociągi

Uwielbiam podróżować. Jednak, gdy rodzina ma osiem nóg, z każdej wyprawy robi się niezła sumka. Dotąd nie odkryłam garnka ze złotem, choć nie ustaję w poszukiwaniach, zatem inwencja twórczo-wakacyjna jest u nas wskazana. Zwiedzamy Polskę, głównie Pomorze, choć miłością wielką, wyssaną z mlekiem matki pałamy do Tatr. Chciałabym opisać Wam miejsca, które nam się szczególnie podobają, gdzie świetnie się bawiliśmy, a nie zrujnowały nas finansowo. Będą to wypady raczej jednodniowe, choć zdarzały się i dłuższe. Nie należę do szalonych podróżników, którym żadne warunki nie straszne, którzy z lubością  śpią pod namiotem, bratają się z tubylcami i wożą jedną parę spodni. O nie... U mnie zawsze są toboły, musi być łazienka, dostęp do zaopatrzenia a przy tym anonimowość i spokój. Cóż nie zamierzam się tego wstydzić. Zazwyczaj targam w torebce dwie zmiany ubrań dla dzieci, picie, jedzenie, awaryjne zabawki, aparat, chusteczki, płaszcze przeciwdeszczowe, parasol i wiele wiele innych niezbędnych rzeczy. Oczywiście w bagażniku jest tego dwa razy więcej, plus koc z folią na plażę, zabawki do piasku i ze trzy kilo tego drobnego paskudztwa, które nad morzem jest wspaniałe, a w aucie już jakoś mniej. Cóż nic na to nie poradzę, to nieuleczalne, ale czasami przydatne.

Być może skorzystacie z naszych pomysłów i również będziecie się dobrze i niedrogo bawić. Dziś będzie o pociągach....

Starszy syn od czterech lat ma swoją wielką pasję - pociągi. Zabawkowe, prawdziwe, nowoczesne, zabytkowe. Wszystko co tylko dotyczy pociągów sprawia, że syn szaleje. Jestem pełna podziwu dla jego wytrwałości i wiedzy w tym temacie. Muszę jednak przyznać, że bywa to męczące. Starszak budzi się i zasypia ze słowem "pociąg" na ustach, nawija o nich całymi dniami. Co ciekawe przy innych tematach ciężko z niego coś wyciągnąć. Pasja ta ma duży wpływ na nasze "życie rozrywkowe". Odwiedzamy dworce, torowiska, muzea związane z kolejnictwem, parowozownie, przejazdy i inne tego typu miejsca. Pasja z roku na rok wcale nie gaśnie, wręcz się rozwija. 
Chciałabym Wam przedstawić miejsce, które odwiedzamy co roku. Zasiadam wówczas z książką na ławce, a uszczęśliwione chłopaki biegają, dotykają, wspinają się i bawią na całego. 
To Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie.


Tutaj akurat w trakcie remontu. Najlepiej wybrać się w ciepły, słoneczny dzień, bo spędzimy tam sporo czasu, w większości na zewnątrz. Do obejrzenia są m. in. parowozy, lokomotywy spalinowe, wagon kolejki liniowo-terenowej na Gubałówkę z 1938 roku. Wszystkie są dokładnie opisane. Do większości można wejść, czasem to nie lada wyczyn, nie mówiąc o schodzeniu. Dzieci najbardziej lubią bawić się w niewielkich wagonach wąskotorówki. Swoją drogą jak Ci ludzie się tam mieścili. Atrakcja nie tylko dla fanów pojazdów szynowych i miła alternatywa dla dnia przed telewizorem. Stare parowozy są naprawdę olbrzymie, a gdy stanie się na przeciwko nich to aż ciarki chodzą po plecach.
Przy okazji można również zwiedzić Kościerzynę, Muzeum Ziemi Kościerskiej, Muzeum Akordeonu (można kupić łączone bilety) lub choćby popływać w aquaparku. Wstyd się przyznać, ale Kościerzyna jeszcze przed nami. Wyciągnięcie naszych dzieci z parowozowni graniczy z cudem.
Kilka naszych starych zdjęć.




Koszt wstępu nie jest wygórowany. 
Dorośli 8 zł, ulgowy 6 zł.
Na miejscu jest mały sklepik z pamiątkami i bufet. Mieliśmy własny prowiant, więc nie znam szczegółów.
Więcej informacji tutaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz